04 lipca 2010


Do Baltimore pojechalismy na konferencje, Romain wyglosil dwa odczyty, a ja spedzalam przedpoludnia na lekturze i opalaniu sie na tarasie :P

mieszkalismy u znajomych, francuskich inzynierow nuklearnych na kontrakcie w USA, znajomi maja kota oraz oplacany przez firme dom nad morzem ;)
kilka zdjec tutaj

3 komentarze:

mazi pisze...

KOT wymiata

mazi pisze...

no i rispekt za pomnik katyński
a jadłaś prawdziwe burrito?

my np. dzis robimy z synem prawdziwą lemoniadę

Iwona pisze...

pomnik katynski to wogole byl szok - Baltimore, to przeciez nie Chicago, gdzie co drugi mieszkaniec ma przodka Polaka, a tutaj - centrum miasta, bing, ogromny pomnik i dluuugi opis ze swietnymi grafikami...

meksykanskie jedzenie serwowalismy sobie codziennie, bo w przeciwienstwie do hamburgerow, to mozna jesc na okraglo ;) bylo naprawde pyszne, az wczoraj sama zrobilam sobie tacos z domowym guacamole i salsa, wyszlo prze-py-szne :))

ach, taka prawdziwa lemoniada z plasterkami cytryny, chyba tez sobie zrobie, tylko lodu brak..

a kot nazywa sie Miko i podrozuje samolotem za kazdym razem, jak znajomi wracaja do Francji ;)